Strony

środa, 19 sierpnia 2015

Czarodziejka zawitała do domu, w którym mieszka duch




Witam w tym pięknym sierpniowym dniu!


     Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie chwila, gdy opowiem Wam historię Piera i Liny. Będzie to historia o Mistrzu i jego Muzie, którzy nigdy się nie spotkali...


     Okazja do napisania tego posta pojawiła się, za sprawą regału Billy, który już od długiego czasu, w domu, w którym mieszka duch, pełni rolę biblioteki- rola to bardzo ważna, ale jedynym przymiotnikiem, jaki przez ten czas do niego pasował było- praktyczny. Za sprawą przeszklonych drzwiczek stał się piękną witrynką, a Lina, która ze swoimi zadziornymi minami pojawiła się na gałkach nadała mu też nieco tajemniczy charakter...






     Zanim zobaczycie jak Lina zdobi moją biblioteczkę, opowiem Wam romantyczną historię (postaram się w skondensowanej formie, gdyż Mąż zarzuca mi, że moje opowieści są zbyt długie - dobrze, że nie twierdzi iż są nudne! ;))

*

     Które z tej dwójki jest sławniejsze? Nawet jeżeli nigdy nie słyszeliście o Piero Fornasettim (1913-1988) z pewnością gdzieś, kiedyś widzieliście Linę. Obok jej twarzy i przenikliwych oczu nie da się przejść obojętnie- w tę pułapkę złapał się też Piero, gdy przeglądając gazetę sprzed kilkudziesięciu lat natrafił na zdjęcie pięknej, włoskiej śpiewaczki operowej Nataliny "Liny" Cavalieri (1874-1944).



























     Lina stała się idee fixe tego włoskiego artysty- malarza, rzeźbiarza, grafika, dekoratora wnętrz, wydawcy książek i designera. Nic dziwnego, skoro jej klasyczna uroda sprawiła, że na początku XX wieku została okrzyknięta najpiękniejszą kobietą świata. Piero był szalenie płodnym artystą- jego dzieła liczone są w tysiącach, a ogromna ich liczba ozdobiona jest wizerunkiem Liny, która dzięki niemu stała się najsławniejszym motywem dekoracyjnym świata. 



     "Co zainspirowało mnie do stworzenia ponad 500 wariacji twarzy jednej kobiety?"- pytał sam siebie artysta i przyznawał szczerze- "Nie wiem, zacząłem je tworzyć i nigdy nie przestałem".






     Piero był wielkim indywidualistą, przez jednych uważany za geniusza przez innych- za szaleńca.  Po dwóch latach studiów został wyrzucony z mediolańskiej Akademii Sztuk Pięknych za "niesubordynację"- zapewne z ogromnym zyskiem dla swojej artystycznej drogi. Jego dzieła są pełne magii, hipnotyzują, wciągają widza oferując mu podróż do krainy czarów. Był człowiekiem skromnym, nie zależało mu na sławie. Mawiał, że "artysta, któremu zależy na sławie przestaje być artystą"- życie zadecydowało jednak inaczej. Dziś dzieło Piera jest z powodzeniem kontynuowane przez jego syna Barnabę, który do tworzenia ręcznie wykonywanych mebli i przedmiotów wciąż używa technik stosowanych przez swojego ojca.

    
Przyznam się Wam, że i ja jestem nieodporna na urok Liny!


     Od dawna wzdycham do przedmiotów z jej wizerunkiem. W domu, w którym mieszka duch pojawiły się na razie skromne porcelanowe gałeczki:

















Ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby Lina witała mnie już od progu...





Zachęcała do odpoczynku na kanapie w swoim towarzystwie:





Towarzyszyła przy gotowaniu:





Zapraszała do stołu w porze kolacji...





Strzegła dobrych snów w sypialni...





Inspirowała do pracy :)




Dbała o relaksującą atmosferę podczas kąpieli...





Pomagała rano w doborze garderoby ;)





A pranie w jej towarzystwie byłoby czystą przyjemnością ;P

 zdjęcia pinterest




     A na koniec jeszcze garść sznurków, linek i nitek, które poprowadzą Was do Krainy Wyobraźni Piera Fornasettiego, wypełnionej niezwykłymi stworzeniami o kształtach mebli i anielskich twarzach, do tajemniczych starożytnych miast pełnych zachodzących słońc i wschodzących księżyców...



Oficjalna strona to prawdziwy surrealistyczny spektakl:


    Zwiedzając rodzinny dom w mediolańskiej dzielnicy Citta Studi, zastanawiamy się czy zaraz nie przebiegnie nam czasem przed nosem Biały Królik?!


W 2013 roku z okazji setnych urodzin artysty w Triennale Museum w Mediolanie otwarta była wystawa poświęcona jego twórczości: 





Pozdrawiam słonecznie!



czwartek, 6 sierpnia 2015

O tym jak Arne Jacobsen, Piet Mondrian i Alfonso Bialetti spotkali się na kawę w domu, w którym mieszka duch









     Skąd w domu, w którym mieszka duch wzięli się tacy sławni goście?? Wszystko to za sprawą popołudniowej kawki! Ale dzisiejszy post zaciekawi nie tylko kawoszy, gdyż historia jest długa i skomplikowana, jak rodzinne koligacje, i oprócz tytułowych bohaterów ma jeszcze tych drugo- i trzecioplanowych.



     Wszystko zaczęło się od mojego zamiłowania do kawy...



    Nie jestem jednak znawcą, tylko zwykłym amatorem kawy. Piję kawę poranną- na  przebudzenie i popołudniową- dla jej smaku. Ciśnieniowy ekspres do kawy (taki z młynkiem i spieniaczem do mleka) to spory wydatek, więc do tej pory zadowalałam się kawą parzoną "po turecku" i namiętnie kupowaną w kawiarniach- przy każdej nadarzającej się okazji! Nadszedł wreszcie czas, by wykorzystać swoje rodzinne koneksje i poprosić Kasię- siostrę mojego Męża, mieszkającą w Neapolu, o prezent w postaci włoskiej kawiarki Bialetti.



*



     Pierwszy zatem do naszego domu zawitał włoski inżynier Alfonso Bialetti (1888-1970), ze swoim najsławniejszym dziełem- Moka Express, bez którego podobno nie istnieje żaden prawdziwy włoski dom!
     Bialetti specjalizował się w obróbce aluminium, doświadczenie zdobyte podczas pracy we Francji wykorzystał zakładając w 1919 r. własny zakład w rodzinnym Crusinallo pod Piemontem. Zanim Bialetti w 1933 r. we współpracy z Luigim de Ponti zaprojektował domowy ekspres do kawy- espresso było luksusowym napojem dostępnym tylko w kawiarniach. Pomysł na konstrukcję kawiarki wpadł mu podobno do głowy, gdy obserwował działanie pralki swojej żony, w której woda w postaci pary wodnej, wydostawała się z podgrzewanego pojemnika wprost na pranie.  
      Po II wojnie światowej rodzinny interes przejął syn Alfonsa- Renato. Skupił się on na usprawnieniu kawiarki i rozpoczął intensywną kampanię reklamową. W 1953 roku Renato zamówił u włoskiego artysty Paula Campani projekt maskotki firmy l’omino coi baffi (z wł. człowieczek z wąsikiem). Od tego momentu wszystkie kawiarki były ozdobione postacią małego człowieczka z wąsikiem, wyciągającego rękę do góry w geście oznaczającym zamawianie kawy.





     Do tej pory sprzedano około 300 milionów kawiarek, podobno można je znaleźć w 9 na 10 włoskich gospodarstw domowych. Moka express zyskał miano ikony designu i trafił do najważniejszych muzeów designu na świecie-  MoMA, Cooper-Hewitt Museum, czy London Science Museum. Zapewne zaciekawi Was wiadomość, że Alfonso Bialetti jest dziadkiem Alberto Alessiego.




**



     Będąc już szczęśliwą posiadaczką kawiarki wyruszyłam na internetowe "łowy" w poszukiwaniu filiżanek do espresso i tutaj z pomocą przyszedł mi Piet Mondrian (wł. Pieter Cornelis Mondriaan, 1872-1944)- holenderski malarz, twórca neoplastycyzmu i współzałożyciel grupy De Stijl.  Jeden rzut oka na filiżanki z jego abstrakcyjno-geometrycznym wzorem wystarczył, abym zakochała się bez pamięci i zapragnęła je mieć! ;)))




 Composition C  (1935r.)



    Malarz ten stworzył nowy kierunek zafascynowany teozofem Schoenmaekersem. Według neoplastycyzmu sztuka obrazuje prawa rządzące wszechświatem. Tajemne działanie świata było podporządkowane zasadzie przeciwieństw- siły aktywnej- pionów i biernej- poziomów. W neoplastycyzmie wyróżniamy więc dwie linie (pionowa oznaczała dynamikę, czyli męskość, a pozioma stateczność, a więc kobiecość), 3 kolory podstawowe: żółty, niebieski i czerwony oraz 3 niekolory: biel, czerń i szarość. Ciekawy artykuł o życiu i twórczości Mondriana znajdziecie tutaj.
    W niekończącym się łańcuchu inspiracji (również wnętrzarskich- czemu poświęcę chyba wkrótce oddzielny post) wzór ten stał się ozdobą filiżanek do espresso zaprojektowanych przez duńskiego projektanta Franka Kerdila, fundatora marki PO: (duński design- myślę, że samo to skłoni was do odwiedzenia strony podanej w linku).



***



     I "last but not least"- pewnie najlepiej Wam znany spośród całej sławnej trójki- puka do drzwi Arne Jacobsen (1902-1971)! 

     Kawa gotowa, nalana do filiżanki- pięknie prezentuje się na spersonalizowanej ;) wersji tacy! Pomysł na małe DIY podsunął mi właśnie ten najsłynniejszy duński architekt i projektant. Metalowa tacka ozdobiona motywem róż, przywieziona z ostatniej wizyty u babci Marysi, zyskała nowy designerski wygląd- została pomalowana białym matowym lakierem i ozdobiona literką M (jak Miłość i...  jak Marta ;P)

    Arne Jacobsen znany był z niezwykle kompleksowego podejścia do realizowanych projektów architektonicznych. Tworzone przez siebie budynki lubił wyposażać, aż po najdrobniejsze detale tak, aby zachować spójność swojej wizji.
     Najbardziej znanym projektem Jacobsena jest "pierwszy na świecie designerski hotel" SAS Royal w Kopenhadze. Zgodnie ze swoją filozofią zaprojektował w nim wszystko- począwszy od budynku, mebli i wyposażenia, a skończywszy na popielniczkach sprzedawanych w sklepie z pamiątkami i autobusach wożących gości na lotnisko!
     Po 50 latach hotel przeszedł gruntowny remont, tylko pokój 606 został zachowany z dbałością o każdy detal zgodnie z wizją architekta.
     I UWAGA! Dla tych co nie mają jeszcze urlopowych planów- koszt rezerwacji pokoju dla dwojga wraz ze śniadaniem wynosi 655€. Czy to dużo za możliwość przeniesienia się w czasie do roku 1960 i obcowania z designem najwyższej klasy? ;P Po szczegóły zajrzyjcie tutaj!
     Projektując w 1937 roku budynek ratusza w Aarhus, Arne stworzył specjalny krój czcionki (cały alfabet oprócz litery W), który miał być używany w ramach wewnętrznego systemu informacyjnego:

     Po prawie 80 latach ta inspirowana Bauhausem typografia pozostaje nadal nowoczesna.
Powstała w 2009 roku duńska marka Design Letters  postanowiła ozdobić nią porcelanę (i nie tylko), a ja swoją tackę.   


 ****



    Cóż za zdumiewająca historia!

-mogą teraz zakrzyknąć czytelnicy i wreszcie w spokoju zasiąść do filiżanki aromatycznego włoskiego espresso, w towarzystwie sławnych gości, nie mniej sławnego ducha i mojej skromnej osoby ;P
































Enjoy the life with a cup of coffe!


wtorek, 4 sierpnia 2015

HK Living, obrazy Vermeera i teksański eksperyment




Czyż nie brzmi to jak tytuł powieści detektywistycznej?? 



Bez obaw!
To przecież blog wnętrzarski!

;P


     Dzisiaj znów będziemy mieszać style (skandynawski z francuskim, loftowy z vintage, klasykę z nowoczesnością), przenosić się w czasach, łączyć fakty i szukać analogii między sztuką a projektowaniem wnętrz (i techniką 3D ;))). Zresztą- posłuchajcie sami...



     Jan Vermeer van Delft wł. Johannes Vermeer (1632-1675) był malarzem holenderskim. Zapomniany przez niemal dwa stulecia, został odkryty na nowo w II połowie XIX wieku. Dziś przypisuje mu się niewiele ponad 30 obrazów i prawdopodobnie jest to prawie cały jego dorobek artystyczny. Pośród obrazów malarza dominują przedstawienia kobiet we wnętrzach mieszkalnych zajętych lekturą, muzyką czy rozmową. To co jest w nich najpiękniejsze- to mistrzowskie wykorzystanie gry światła.



"Lekcja muzyki"



"Alegoria malarstwa"



"Kobieta ważąca perły"



"Kobieta pisząca list ze swoją pokojówką"



"Młoda kobieta z dzbankiem wody"



"Dziewczyna z kieliszkiem wina"



"Dziewczyna czytająca list"



"Kobieta z perłami"



"Koncert"



     Od śmierci malarza minęło 340 lat, a jednak klimat z jego obrazów wciąż pozostaje charakterystyczny dla holenderskich domów.

Słyszeliście kiedyś o stylu holenderskim we wnętrzach?

   Jeśli nie- to od dziś będziecie już potrafili rozpoznać go w gąszczu wnętrzarskich stylistyk.



Co mam na myśli pisząc o klimacie z obrazów Vermeera?



     Przedstawię Wam trzy piękne domy- każdy inny, a mimo to podobne do siebie. 
Na końcu spróbujemy wymienić wszystko to, co je ze sobą łączy, a co definiuje styl holenderski.


*
























(czy widzicie na tym zdjęciu to co ja? ;)))





źródło


**










































***






























Czym charakteryzuje się więc styl holenderski?


1. WIELKIE OKNA- i niczym nie przesłonięte, zgodnie z ideą protestanckiej przejrzystości;

2. ŚWIATŁO I KOLORY- nadmiar światła neutralizowany jest kolorami. Paletę barw tworzą odcienie: szarych błękitów, zgniłych zieleni, palonej cegły- wszystkie mgliste, przełamane i przygaszone. Biel i czerń ( i wszelkie odcienie szarości) również w stłumionej postaci i MATOWE- by delikatnie rozpraszać światło;

3. NATURALNE MATERIAŁY- drewno, skóra, kamień i INDUSTRIALNE AKCENTY- beton, stal i szkło;

4. Meble- CIĘŻKIE, MASYWNE, PROSTE FORMY Z LITEGO DREWNA, mogą być MALOWANE  KRYJĄCĄ FARBĄ;

5. Centrum rodzinnego życia stanowi komfortowa strefa dzienna- przestronny salon z MASYWNĄ kanapą i fotelami, otwarta kuchnia z WYSPĄ oraz  jadalnia z DĘBOWYM stołem otoczonym licznymi krzesłami;  

6. Podłogi- deski MALOWANE KRYJĄCĄ FARBĄ, FLAMANDZKA CZARNO-BIAŁA SZACHOWNICA z płytek, BETON, WIELKOFORMATOWE gresy W ODCIENIACH ZIEMI;

7. Dodatki- ANTYKI, PAMIĄTKI RODZINNE, SREBRA, PRZEDMIOTY Z TARGÓW STAROCI, CERAMIKA, ZEGARY, LUSTRA, pojedyncze RZEŹBY, GRAFIKI I OBRAZY- ale bez zagracania nadmiarem detali;

8. Lampy- PRZESKALOWANE lub W SERIACH;

9. Sypialnia- z OGROMNYM łóżkiem i MNÓSTWEM poduch;

10. Łazienka- DUŻA, ascetycznie PROSTA ale z DEKORATORSKIM zacięciem;


Styl holenderski łączy w sobie pozornie wiele sprzeczności:

- dekoracyjność z funkcjonalnością modernizmu-
- paryską elegancję ze skandynawską prostotą-
-elementy loftu i vintage-
-nowoczesność i zamiłowanie do tradycji-
-przytulność z odrobiną ekstrawagancji-



 Czasem styl ten nasuwa skojarzenia ze skandynawskim- owszem Holendrzy również doceniają prostotę, ale o wiele bardziej stawiają na INDYWIDUALIZM w kreowaniu swojej przestrzeni życiowej.

Jest natomiast bardzo dużo holenderskich marek, które doskonale trafiają w gusta Skandynawów:

m.in.


Meble, oświetlenie i akcesoria domowe tych marek możecie kupić w sklepie internetowym
DUTCH HOUSE

Właścicielką sklepu jest P. Joanna Budnik, która połączyła miłość do swojego męża Holendra z miłością do holenderskiego designu, a o tym jak stworzyła holenderski dom na Saskiej Kępie możecie poczytać i obejrzeć tutaj.






      A na koniec jeszcze fascynujący eksperyment (trwający ponad 5 lat!), który przeprowadził teksański wynalazca Tim Jenison, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie: "Jak Jan Vermeer zdołał namalować tak fotorealistyczny obraz 150 lat przed wynalezieniem fotografii?" Koniecznie zajrzyjcie po odpowiedź  tutaj!


#


     Tak oto moja opowieść zatoczyła koło. Zerkając wstecz możemy się przekonać jaki szmat drogi pokonaliśmy- od czasów flamandzkich, po dzień dzisiejszy; od Teksasu przez Holandię i Skandynawię, do domu na Saskiej Kępie; od wielkich dzieł, przez stylistyczną edukację i piękne inspiracje, po historię miłosną, współczesny design i najnowszą technologię! Ciekawa jestem, który z tych wątków wzbudził Wasze największe zainteresowanie?




Pozdrawiam serdecznie!
:)