Dzień dobry! :))
Za oknem aura niezbyt przyjemna, ale mam nadzieję, że trzymacie się ciepło! A skoro pogoda jesienna, miło posiedzieć w przytulnym wnętrzu- w dodatku w takim, które coraz bardziej nam się podoba... Bo spełniło się moje małe/wielkie marzenie o ścianie z białej cegły :)) (I zniknął pretekst do małżeńskich sporów- Mężu już z pewnością się z tobą NIE rozwiodę! ;P). Prace trwały cały tydzień, bałagan był nieziemski- ja na granicy obłędu, ale WARTO BYŁO!
Bo oto jest: THE WALL!!
Jeszcze parę dni temu ścianę tę zdobiły biało-szare pasy, które możecie zobaczyć tutaj.
*
Dlaczego ściana z cegły była dla mnie wnętrzarskim "przedmiotem pożądania"? ;))
Z dwóch uwielbianych przeze mnie powodów: Pink Floyd i album "The wall" oraz nowojorskie lofty!
Okładka płyty, którą widzicie powyżej jest kolejnym dowodem na to, że siła tkwi w prostocie!
A lofty? No cóż, gdyby niemożliwe stało się możliwym- to moim marzeniem byłoby zamieszkać w modernistycznej willi, paryskiej kamienicy albo w nowojorskim lofcie! ;P
Hale po upadających fabrykach w dzielnicy SoHo na Dolnym Manhattanie, zajmowane przez artystów w latach 60-tych "na dziko" lub wynajmowane za grosze i adaptowane na pracownie połączone z mieszkaniami- szybko stały się snobistycznie modne, a cena ich osiąga obecnie miliony dolarów.
A teraz przygotujcie się na spektakularne wrażenia! Moja ściana z gipsowej cegły ma się nijak do tego co zobaczycie poniżej- ten nowojorski loft wraz z kolekcją sztuki wart jest 20 milionów $.
I na koniec zostawiam Was z widokiem z okna!
Tylko nie stójcie tu cały dzień!
Pomóżcie mi lepiej w wyborze nowej lampy nad stół- oczywiście w stylu loftowym!
;)))