***
Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu?
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle...
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno?
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko, zęby myj i ręce!
Szybko, światło gaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu?
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
cały dzień się w wannie chlapać
i motyle żółte łapać
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle...
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno?
Pamiętacie z dzieciństwa ten wierszyk Danuty Wawiłow, prawda?
No właśnie...
Wiecie jakie jest moje najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
Wakacje, weekendy, święta i ferie spędzałam wraz z moim rodzeństwem u dziadków, którzy mieszkali w mieście oddalonym od tego, w którym mieszkaliśmy o 20 km. Różnica była taka, że nasze mieszkanie było w bloku na środku betonowego osiedla, a dziadkowie mieli dom z ogrodem na skraju miasta- zaraz za ich płotem była łąka i brzozowy las na górce. Była nas cała banda dzieciaków- kuzynów i sąsiadów, dnie spędzaliśmy biegając po okolicznych podwórkach, łące i lesie wymyślając coraz to nowe zabawy. A uczucie wolności, pełni szczęścia i absolutnej beztroski wiąże się ze wspomnieniem chwili, gdy umęczeni po całym upalnym dniu wypełnionym zabawą siadaliśmy na betonowym krawężniku przy piaskowej drodze, gapiąc się na zachód słońca i słuchając świerszczy zaczynających swe wieczorne koncerty, znudzeni grzebaliśmy patykami w piasku patrząc na swoje brudne stopy w sandałach... Mogę wymienić przynajmniej kilka większych "szczęść" jakie spotkały mnie w dorosłym życiu- ale każde z nich podszyte było zwykłą ludzką troską- o tych których kocham. A tamto uczucie szczęścia było samą jego esencją...
Bardzo trudno jest odnaleźć w sobie to uczucie beztroski w dorosłym życiu...
Pisanie bloga, moja pasja i hobby, które miało być źródłem nieustającego szczęścia stało się nagle dla mnie ciężarem- jak to w ogóle możliwe?? Czy wszyscy w dorosłym życiu stajemy się malkontentami i szukamy dziury nawet w całym? Ja działam według zasady "wszystko albo nic", i zaczęłam stosować ją również do bloga, co stało się źródłem moich kłopotów- blog stał się "obsesją", ciągle rozmyślałam o blogu, ciągle planowałam nowe posty, ciągle próbowałam odgadywać gusta czytelników, poruszałam ambitne tematy... Docierały do mnie z różnych stron sygnały, że blog jest jak gra komputerowa, w której trzeba osiągać coraz wyższe poziomy- atakowały porady jak zwiększyć jego popularność- jakby to był jedyny wymiar jego sukcesu... Dałam się w to wkręcić. Ale jestem mamą na wychowawczym i ile czasu pożera mi zajmowanie się dziećmi i domem wiedzą tylko inne mamy... ;P
Jestem jednak kiepska w grach i niepokój zagnieździł się w mojej głowie... Mój blog jest do d... (to najgorsza możliwość!), albo moje działania marketingowe nieefektywne (argument do przyjęcia), albo istnieje jakaś inna przyczyna (tylko jaka???). Nie znając przeciwnika, jedyne co mogłam zrobić to posiedzieć trochę w tej kałuży, albo pogrzebać w piasku tym patykiem. Bo tak trzeba, bo tak po prostu czasami wygląda życie.
Musiałam odpocząć przez pewien czas od bloga!
Nie martwcie się jednak- nie mogę zrezygnować z czegoś co jest dla mnie bardzo ważne :) Przemyślałam wszystko, zaakceptowałam pewne sprawy i wyciągnęłam wnioski. Mój blog to nie jest gra, nie jest to też praca na etat ani biznes (przynajmniej jeszcze nie teraz). Nie jestem trendi, ale nie jestem również przeciwko trendom, wybieram dla siebie to co mnie się podoba, jestem sobą. Blog to moje spojrzenie na świat, wyraz mojego gustu. Jeśli go podzielasz- będziesz moim gościem, a ja będę starać się opowiadać o tym co mnie interesuje jak najciekawiej :) Już dziś zapraszam na mojego instagrama- jestem zachwycona, gdyż to prawdziwy fastfood pośród portali społecznościowych- w dodatku smaczny!
Co do reszty- "niech się dzieje wola nieba..." ;P
A teraz pokój moich synków, tego projektu nie można nazwać metamorfozą- pokój powstał "od zera", wcześniej stanowił rodzinną sypialnię, ze starego wystroju nie pozostało nic, oprócz podłogi i szarych ścian. Jak to wyglądało na etapie projektu możecie zobaczyć tutaj.
Dziękuję Marcie z domku przy lesie za metalowy abażur i półkę, które dla mnie wykonała.
Kasi at home dziękuję za piękną "żarówkę".
Naklejki tablicowe-chmurki kupione w dekorniku.
Naklejki roboty ze sklepu internetowego miętowy kot.
Poduszki dekoracyjne- dekoria.
Dywan- komfort.
Pojemnik na zabawki z dinozaurem- h&m home.
Dekoracje i dodatki wykonane przeze mnie to:
*plakat nad biurkiem- rodzina Pixelków,
*biurkowy organizer,
*gałki porcelanowe ozdobione pisakiem do porcelany ( w tym miejscu niski ukłon w stronę Oli i Marty- potrafią wyczarować przy ich pomocy prawdziwe cuda- ja miałam problem ze zwykłymi cyframi!),
*naprasowanki z imionami na poduszkach.